Wesprzyj fundację
0
0

Montessori story

Montessori story

Montessori story

Stan polskiego systemu edukacji spędza sen z powiek nie jednemu rodzicowi, uczniowi i nauczycielowi. Zmiany w tym systemie, które są i były wprowadzane na przestrzeni ostatnich lat to zmiany "kosmetyczne", które w żadne sposób nie dotykają istoty problemu, w centrum którego znajduje się dziecko wraz z jego  potrzebami. Nauczanie zdalne tylko uwidoczniło ten problem. Coraz więcej rodziców szuka więc alternatywnych sposobów na edukację swoich pociech. Jednym z nich jest pedagogika Marii Montessori.


Historia, która trwa


Minęło już około 120 lat, odkąd pierwsza w historii Włoch kobieta - lekarz uwolniła potencjał intelektualny u dzieci będących pacjentami szpitala psychiatrycznego w Rzymie. Dzieciom z niepełnosprawnością intelektualną, chorobami psychicznymi nie dawano wówczas żadnych szans na rozwój.  Obecność i obserwacje pełnej pasji młodej lekarki pozwoliły nie tylko na zmianę funkcjonującego dotąd paradygmatu, ale stały się podwaliną do stworzenia jednego z najważniejszych na świecie i najciekawszych systemów pedagogicznych. Założenia i filozofia metody Marii Montessori, mimo upływu wieku, wciąż są żywe, aktualne i bezsprzecznie przeżywają obecnie swój renesans, a przedszkola i szkoły, w których praktykuje się jej idee, cieszą się olbrzymia popularnością. Nic dziwnego, gdyż dla coraz bardziej powiększającej się rodziców wartości tj. sprawczość, wolność, samodzielność, świadomość i rozwój indywidualnych talentów i pasji, współpraca, poczucie własnej wartości, stają się istotnymi celami wychowania. Z pomocą w ich realizacji przychodzi metoda Marii Montessori.


Dziecko, które jest ważne


Jednym z flagowych założeń Marii Montessori było to, iż każde dziecko rozwija się w indywidualnym tempie. Oznacza to, że na zainteresowanie się jakimś konkretnym tematem, czy obszarem, na opanowanie różnych umiejętności, u każdego dziecka przepada inny moment. Te szczególne momenty, kiedy dziecko zaczyna intensywnie interesować się jakimś tematem - czynnością, zjawiskiem, Montessori nazwała "fazami wrażliwymi". Wskazywała na to, że stworzenie przez opiekuna, nauczyciela odpowiednich warunków do rozwoju danej fazy wrażliwej sprawi, iż dziecko, wiedzione swoją naturalną ciekawością, będzie chętnie zgłębiać swoje zainteresowanie. A dzięki towarzyszącym temu procesowi emocjom tj. radość, czy fascynacja, konkretna zdobyta tą drogą wiedza lub umiejętność zostanie w pamięci dziecka przez długi czas. 

Ta obserwacja i założenie nie wpisują się, niestety, w systemowe działanie naszej rodzimej szkoły, gdzie rozwojem dziecka "rządzi" program nauczania i szkolna ławka. Brak stworzenia dziecku optymalnych możliwości rozwoju dla jego własnych zainteresowań i "gonienie" z materiałem - to z pewnością jedna z przyczyn porażek systemu szkolnictwa, gdzie dziecko staje się przysłowiowym "trybikiem" w jego machinie, a nie podmiotem, który potrzebuje wsparcia edukacyjnego szytego na miarę. Utrata chęci, zapału i naturalnej, wrodzonej ciekawości poznawczej stają się więc przykrą konsekwencją takiego myślenia i działania dorosłych.

Harmonijny rozwój dotyczący wszystkich sfer rozwoju - emocjonalnej, intelektualnej, społecznej i duchowej - może mieć miejsce wyłącznie wtedy, gdy opiera się na wewnętrznej, przez nikogo nie zakłóconej motywacji wewnętrznej dziecka. 

Kluczowa więc jest w tej metodzie obserwacja dziecka, która w praktyce jest niekończącym się procesem. Dziecko, które może być w pełni sobą, pozostające w kontakcie z własną intuicją, odkrywające własne talenty, nie jest poddawane ocenie nauczyciela, a raczej jego refleksji. Zarówno dni, podczas których dziecko intensywnie nad czymś pracuje, odkrywa nowe horyzonty, jak i te, kiedy się nudzi i szuka dla siebie miejsca - to dowód na to, że odbywa się proces jego rozwoju. Każda styczność, która w trakcie tak rozumianego progresu, odbywa się z nauczycielem (lub rodzicem), to czas poznawania dziecka i okazja do zobaczenia lub stworzenia nowych dróg, którymi dziecko będzie podążać.


Niech żyje wolność i swoboda


Wewnętrzna swoboda, brak przeszkód, które mogą stać na drodze do rozwoju - to te elementy pedagogiki, bez których dziecko nie rozwinie swojego potencjału i nie zaangażuje się w aktywne poznawanie świata. Zdaniem Montessori, na drodze do realizacji tego założenia stała (i wciąż stoi) ławka szkolna, w której siedzące wiele godzin w bezruchu dziecko nie może swobodnie się rozwiać. Uważała, że "dziecko nie może rosnąć w bezruchu". Dążyła do tego, by dziecko miało okazję poznawać świat wszystkimi zmysłami - "Czego nie ma w zmysłach, tego nie ma w umyśle" - twierdziła. Do realizacji tego postulatu konieczny jest ruch. To, co Montessori zaobserwowała ponad 120 lat temu, potwierdzają współczesne badania z zakresu neurodydaktyki czy psychologii rozwojowej. Pomimo tego, tradycyjny system edukacji w Polsce wciąż nie ustosunkował się do tych odkryć. Nie powinno więc być dla nikogo zaskoczeniem dziecko, które na krótko po rozpoczęciu nauki w szkolnej ławce, traci zainteresowanie światem. Przymus - niestety - zabija zachwyt, ciekawość, kreatywność i wewnętrzną motywację.

Maria Montessori, która była orędowniczką tak pojętej swobody edukacyjnej była zdania, że tylko w ten sposób możliwe jest odnalezienie swojej własnej ścieżki edukacyjnej i indywidualny rozwój. Niemniej wolność w metodzie Montessori to nie anarchia - nie oznacza, że dziecku wszystko wolno. Jest to ten rodzaj wolności, który respektuje wolność innych ludzi. „Granicą swobody powinien być interes zbiorowy, a formą to, co nazywamy grzecznym zachowaniem się i taktownym postępowaniem” – twierdziła Maria Montessori. 

W ramach osobistej wolności dziecko uczęszczające do przedszkola bądź szkoły Montessori, na mocy własnej decyzji wybiera sobie pomoc [środek dydaktyczny], z jaką chce pracować w danym dniu. Może też zrezygnować i nie podejmować żadnej aktywności. Nauczyciel jest tu osobą towarzszącą dziecięcym poszukiwaniom. Może on inspirować, ale nigdy nie wyręcza ! Jedną z najistotniejszych zasad wolności w metodzie Montessori jest ta, by pomóc dziecku zrobić daną rzecz samemu. Dzięki niej dziecko ma szansę na błądzenie i samodzielne dążenie do celu, którym towarzyszyć powinny pasja, radość i taka ilość czasu, jakiej dziecko potrzebuje, by osiągnąć swój cel. Szacunek do dziecka, jego indywidualnego tempa rozwoju - to jedna ze sztandarowych wartości metody Montessori.

Samodzielne odkrywanie i pokonywanie błędów, danie dziecku wolności w zakresie ćwiczenia jego nowo nabytych umiejętności - są tym, co buduje sprawczość, a finalnie - osobistą wolność dziecka. 


Przestrzeń inna niż wszystkie


Ten niezwykły proces rozwoju może się odbyć w wyjątkowej przestrzeni, jaką jest pracownia Montessori. To właśnie tam odbywa się tzw. praca własna, czyli praca intelektualna dziecka z pomocami zaprojektowanymi przez samą Marię Montessori. Czymś, co zaskakuje odwiedzających takie szkoły rodziców, w pierwszym momencie jest....cisza. W szkole, w pracowni nie ma dzwonków, a dzieci, które pracują z pełnym zaangażowaniem w pracowni, są pełne skupienia. Słychać jedynie delikatne uderzenia wykonanych z drewna montessoriańskich pomocy, szelest kartek czy dźwięki przemieszczania się obecnych w sali dzieci i nauczycieli. Sporadycznie usłyszeć można szept. Cisza jest w metodzie Marii Montessori jednym z podstawowych narzędzi. Jak sama twierdziła, cisza jest jedną z naturalnych potrzeb drzemiących w człowieku i nie jest wskazane, by ją zagłuszać. Stąd też nauczyciele są tymi, którzy swoją postawą uczą dzieci dostrzegania wartości ciszy i są jej aktywnymi "strażnikami" w trakcie pracy własnej dzieci w pracowni. Cisza jest bowiem gwarantem spokoju, poczucia bezpieczeństwa i harmonii. W takich warunkach mózg "lubi" się uczyć i łatwiej o "przepływ" pomiędzy nauczycielem a uczniami oraz wrażliwość na otaczający ich świat.
 
Częścią tego świata są pomoce dostępne w pracowni. To dziecko wybiera te z nich, z którymi chce pracować - zgodnie ze swoimi potrzebami i możliwościami. Dostępny jest materiał: sensoryczny, językowy, przyrodniczy, matematyczny oraz materiał do ćwiczeń z dnia codziennego. Pomoce skonstruowane są w taki sposób, by zachowana została zasada stopniowania trudności oraz by umożliwiały dziecku samodzielną pracę i kontrolę błędów, uniezależnienie się od nauczyciela i wzięcie za siebie odpowiedzialności. Ważnym aspektem obecności pomocy w pracowni jest ograniczenie się tylko do jednego egzemplarza danej pomocy z założeniem, by pokazać dziecku, że świat także ma swoje ograniczenia. A to z kolei pociąga za sobą konieczność poczekania na swoją kolej, czy zorganizowania sobie czasu w inny sposób. Materiały te są ładne, estetyczne, trwałe, dzięki czemu można korzystać z nich przez wiele lat. Ich zaprezentowanie w pracowni powinno być tak zorganizowane, by wzbudzały one zainteresowanie dziecka. Częścią wielu pracowni Montessori w Polsce i na całym świecie są materiały samodzielnie zaprojektowane i wykonane przez nauczycieli. Dzięki temu każda z pracowni zyskuje swój własny, niepowtarzalny charakter.


Cichy obserwator


Zdaniem wielu dyrektorów prowadzących placówki Montessori, najistotniejszym z punktu widzenia stosowania metody, tudzież filozofii Montessori, jest nauczyciel. To on jest poniekąd "kluczem" do rozwoju dziecka. Jego obecność w pracowni nasycona jest przede wszystkim obserwacją, uważnością, za którymi dopiero pojawia się dyskretne towarzyszenie i wsparcie. W razie potrzeby - także inspiracja. Nauczyciel w metodzie Montessori podąża za dzieckiem, jest krok za nim, a nie przed nim. Swoją postawą, w ramach której daje sobie prawo do tego, by nie znać odpowiedzi na pytania dziecka, pokazuje, że niewiedza nie jest niczym złym, jest za to niepowtarzalną okazją do poszukiwań - także wspólnie z dzieckiem.

Osobisty przykład nauczyciela, który pokazuje dziecku, iż sam posiada swoje własne zainteresowania, zgłębia wiedzę w tym zakresie, sprawia, że dziecko z większym zapałem rozwija swoje własne możliwości i pasje. Taka postawa nauczyciela, tuż obok nieinwazyjnego towarzyszenia dziecku w jego indywidualnym rozwoju i obserwacji, jest najlepszym zaproszeniem dziecka do pracy. Przeświadczenie nauczyciela, że "wie lepiej", a pewne tematy nie podlegają dyskusji, stanowi w ocenie nauczycieli Montessori poważne ryzyko, że dzieci nie będą chciały poszukiwać, zadawać pytań, dociekać, popełniać błędów i się na nich uczyć. 

"Praca w takiej szkole to nieustająca uważność i obecność. Podczas pracy własnej, w pozornie przypadkowym spotkaniu na korytarzu, w rozmowie z dzieckiem na przerwie, dzieleniu się obserwacjami z innymi nauczycielami. Każdy moment jest ważny, każdy może otworzyć nowe drzwi. Nauczyciel momentami jest jak siewca, który z oddaniem, indywidualnie zasiewa coś w każdym dziecku. Oddaje szkole i dzieciom swoją obecność, pomysły, czas. Owoce jednak będą widoczne później, tutaj znów potrzebny jest czas." - piszą  na portalu E:mi Można Inaczej Agnieszka Kruczyńska- Kędzior i Anna Skrabska - nauczycielki ze Szkoły Montessori w Żywcu. - "Ktoś, kto pracuje w taki sposób jest nieustannie twórczy, ponieważ same dzieci podsuwają mu pomysły. Obserwacja uczniów i przebywanie z nimi, sprawia, że nauczyciel odpowiada na rodzące się pasje i potrzeby."


Wspólnota różnic


Życie społeczne w metodzie Montessori całkowicie różni się od tego, które toczy się w tradycyjnej szkole systemowej. Wynika to między innymi z tego, iż ta metoda dopuszcza indywidualizm, w efekcie czego w tym samym momencie różne dzieci zajmują się odmiennymi aktywnościami. Konflikty są więc rzadsze, a ich rozwiązywanie bardziej twórcze i samodzielne. W procesie tym uczestniczą zarówno uczniowie, jak i nauczyciel.

Maria Montessori uważała, iż najbliższe temu, co w naturalny sposób występuje we wspólnotach międzyludzkich, są grupy niejednolite wiekowo. W placówkach Montessori - zamiast klas składających się z dzieci z jednego rocznika - można więc spotkać następujące grupy wiekowe: 3-6 lat, 7-9 lat, 10-12 lat i 13-14 lat. W takich warunkach nie ma więc przestrzeni na porównywanie, dzielenie uczniów na "słabszych" i "lepszych", jest to z kolei okazja do realizacji postulatu Marii Montessori o indywidualnych możliwościach rozwojowych każdego dziecka. 

Tak naprawdę grupy skonstruowane z dzieci, które są w tym samym wieku, nie są czymś naturalnie występującym w przyrodzie. To niewątpliwie sztuczny twór typowy dla wciąż praktykowanego szkolnego systemu pruskiego. Nie są one korzystne z punktu widzenia socjalizacji - są bowiem okazją do rywalizacji, porównywania się, zachowań agresywnych, które powinny ustąpić miejsca wzajemnej współpracy i akceptacji. Maria Montessori zauważyła, że w grupach, gdzie występuje różnorodność pod względem wieku, dzieci uczą się udzielania wsparcia, a także przyjmowania go od innych. 


Metoda nie dla każdego


- Kiedy posłałam mojego wówczas 8-letniego syna do szkoły Montessori, miał wielkie problemy z pisaniem - relacjonuje Kasia, mama 12-letniego dziś Stasia. - Bardzo się bałam, myślałam, że może powinnam ćwiczyć z nim w domu. Do tego on strasznie nie cierpiał pisać. Spytałam jego nauczycielkę, czy coś z tym zrobić, czy ćwiczyć itd. Powiedziała mi wtedy: "Proszę nic nie robić, zostawić go." I przyszedł taki moment, że Staś zaskoczył. Po prostu opanował to pisanie. Po prostu przyszedł jego czas. Cieszę się bardzo, że zaufałam pani. Przypuszczam, że gdybyśmy byli w szkole systemowej, to musiałabym ze Stasiem siedzieć i ćwiczyć. Może miałby diagnozę dysleksji i dysgrafii. Na pewno wiele by to kosztowało i mnie, i jego. A tak, bez stresu, w moim zaufaniu do szkoły, to pisanie w końcu przyszło. Ale wiem, że wielu rodziców by się wystraszyło i poddało.

Choć Maria Montessori stworzyła niezwykły system pedagogiczny, który został spopularyzowany na całym świecie, nastawiony na rozwijanie dziecięcych możliwości, podążanie za  dzieckiem i rozwijanie w nim odpowiedzialności za siebie oraz innych, jak sama twierdziła - mimo, że jest to metoda dla każdego dziecka - nie jest to metoda dla wszystkich rodziców. Wielu z nich wybiera szkołę Montessori z racji mody, tudzież kierując się potrzeba podmiotowego traktowania dziecka. To jednak za mało, by móc mówić o wspólnym (rodziców i nauczycieli) edukacyjno-wychowawczym sukcesie dziecka, (cokolwiek nim jest). Aby był on możliwy, rodzice powinni dogłębnie poznać tę metodę i zestawić jej założenia z wyznawanymi przez siebie wartościami i osobistym doświadczeniem i w takim kontekście zadecydować, czy jest ona "ich".

- Znam takich rodziców, którzy zabrali dzieci ze szkoły Montessori - dodaje Kasia. - Oni po prostu bardzo się bali, że dziecko jeszcze czegoś nie opanowało, gdy dziecko koleżanki uczące się w szkole systemowej już to potrafiło. Posyłając do Montessori swoje dziecko, chcieli wyjść z systemu [szkolnictwa], który dla nich samych był złym wspomnieniem i nie chcieli narażać na to samo swojego dziecka. Ale ten ich lęk pokazywał, że głową i sercem oni wciąż są w tym systemie. Z moich obserwacji wynika, że dzieci tych rodziców, którzy zaufali szkole, metodzie i nauczycielom - te dzieci w końcu się odblokowują i "ruszają". Te, które mają naukowe "ciągoty" po prostu "kwitną", bo mają przestrzeń do rozwoju. Ale do tego potrzeba zaufania. No i model wychowania w domu powinien być w miarę spójny z tą metodą. Wtedy możliwa jest współpraca z nauczycielami. A ona jest najważniejsza jeśli chodzi o rozwój dziecka. Czy poleciłabym innym szkołę Montessori ? To zależy, komu. To zależy od tego, jakie cele wychowawcze i edukacyjne stawiają dziecku (a może sobie ?) rodzice. Jeśli masz w sobie otwartość na to, że Twoje dziecko będzie szukać swojego "patentu" na siebie, jeśli ważniejsza jest dla Ciebie droga, a nie cel, jakim będzie średnia 6.0 na świadectwie - to tak. Wtedy szkoła Montessori może być dla Ciebie.