Wesprzyj fundację
0
0

Na początku było Słowo

Na początku było Słowo

Na początku było Słowo

Zaczyna się niewinnie. Nic nie znaczący przytyk, zniewaga, wypowiedź naznaczona sarkazmem. Z biegiem miesięcy lub lat dochodzą kłótnie, które zaczynają być na porządku dziennym. Nie mniej niebezpieczne (lub nawet bardziej) bywają też tzw. "ciche dni". Związek dwojga ludzi to codzienne wyzwanie dla emocji i odpowiedniego doboru słów. Komunikacja to jeden z filarów zdrowej relacji. Bez prawidłowych wzorców - trudno ją budować. Na szczęście istnieją dobre praktyki komunikacyjne i wiedza, która otwiera oczy na problem.

Mam go dość !


- Moja sytuacja jest taka - zwierza się na jednym z forów internetowych Dominika. - Bardzo dużo i często kłócę się z moim mężem. On ma 38 lat, ja 30. Wiecznie ze sobą walczymy. Po jakimś czasie znów jest dobrze, a potem z powodu byle głupoty awantura. Wychowuję dwójkę naszych dzieci i jestem zmęczona opieką nad nimi. Mam wrażenie, że on kompletnie tego nie widzi. Ja się czepiam, a on potem wybucha. Zaproponowałam wizytę u terapeuty, byśmy nauczyli się rozmawiać. Poszliśmy raz, a potem temat się rozmył. Wydaje mi się, że oboje jesteśmy przewrażliwieni na swoim punkcie. Ostatnio była taka awantura, że nie wytrzymałam i wezwałam policję. Po tej akcji zaproponowałam, byśmy odseparowali się od siebie na jakiś czas. Spakował walizkę i na pewien czas wyprowadził się z domu. Myślałam, że po tym zajściu z policją się opamięta i zacznie pracować nad sobą. Ja już nad sobą pracowałam. Chodziłam do psychologa. Pomogło. Ale jednostronna praca w takim związku to jak grochem o ścianę. Moje koleżanki pukają się w czoło i mówią: "Daj sobie spokój. U nas nie ma jakichś poważnych problemów. Cały czas chodzi tylko o to, czyje jest na wierzchu, a efekty są wręcz patologiczne. Oboje jesteśmy zmęczeni. Szkoda mi również dzieci. Wiem, że możemy być szczęśliwi. A ta policja i odwiedziny dzielnicowego to według mnie taki kubeł zimnej wody. Na tych gruzach można zacząć pracę nad związkiem. Dla niego jednak to było jak zdrada. Powiedział, że dla niego to już koniec. Od tamtej pory nie odzywa się. Nie wiem, gdzie jest. Myślałam o okresowej separacji bo w ten sposób oboje ochłoniemy. On bardzo kocha nasze dzieci i wiem, że na mnie tez mu zależy. Z tym, że jest już zmęczony tym wszystkim...


Dzieci i ryby głosu nie mają


"Kochaj męża swego - mogłaś mieć gorszego", "Mowa jest srebrem, a milczenie złotem" - wśród takich przekonań wyrastaliśmy jako dzieci. Rozmowa była czymś zarezerwowanym dla świata ludzi dorosłych, którzy rzekomo lepiej znali się na życiu. O uczuciach rozmawiano jedynie w kontekście "bezpiecznych" treści związanych z romantycznym zakochaniem. Te, które oceniano jako negatywne kojarzono natychmiast z nietaktem, brakiem wychowania czy aktem niemoralności. Dlatego też płaczące, krzyczące dziecko miało siedzieć cicho, słuchać postanowień dorosłych, nie czuć, nie komunikować swoich potrzeb. Miało być "grzeczne", cokolwiek to znaczy. Wyrosłe na takich metodach i przekonaniach całe pokolenia ludzi, którzy w taki właśnie sposób nie nauczyli się rozmawiać z innymi, nie otrzymali doświadczenia bycia wysłuchanym w duchu szacunku i akceptacji, nie mieli treningu budowania kompromisów - zbudowali już swoje małżeństwa i rodziny. I chcąc nie chcąc, będąc świadomymi swoich deficytów lub nie, przekazują ów wzorzec kolejnym pokoleniom. Z różnym efektem....


Nie tylko przemoc słowna


Tłumione lub wypierane emocje, które pojawiają się w następstwie rodzicielskich zakazów, nakazów i innych destrukcyjnych zachowań, nie znikają. W dorosłym życiu budzą się ze zwielokrotnioną mocą i siłą, by przeobrazić się w różne formy nadużyć psychicznych stosowanych na najbliższych - najczęściej na współmałżonku. Zaliczyć do nich można: krzyki, obelgi, umniejszanie kompetencji, wyśmiewanie, krytyka (np. poglądów, zachowań), zawstydzanie, groźby słowne, wmawianie choroby psychicznej etc.). Wszystkie one powodują ból i cierpienie osoby, która ich doświadcza. Na drodze do nich pojawiają się często etapy pośrednie, które w sposób niezauważalny, niepostrzeżenie pojawiają się w naszym życiu. W sposób oczywisty związane są z komunikacją - a ściślej z trudnościami, które się w niej pojawiają. Gdy w grę wchodzą trudne emocje, niekonstruktywne nawyki komunikacyjne stają się oczywistością. 

Domyśl się, o co mi chodzi


To postawa, której zwykle towarzyszy tradycyjny "foch". Osoba, która go stosuje oczekuje, iż druga strona domyśli się, co ma na myśli, dlaczego chodzi smutna lub wkurzona, co ją gryzie. Współmałżonek po tylu latach powinien czytać w myślach tego drugiego, przewidywać jego reakcje i odgadywać przebieg minionego dnia. Czy zasadnym jest oczekiwać od współmałżonka, by siedział w naszej głowie ? Czy mamy prawo nie informować go o swoich uczuciach i potrzebach ? Raczej nie....

I tak wiem, co myślisz

Częstym i powszechnym zachowaniem jest "wkładanie" do głowy współmałżonka myśli i intencji, które tak naprawdę wcale nie są jego udziałem. Są jedynie w naszej wyobraźni. Robimy to po to, by znaleźć potwierdzenie dla swojej wizji zdarzeń i wizji jej osoby ("tej złej"). Koniecznym jest więc, by odbierać komunikaty takimi, jakie do nas płyną, bez ich zniekształcania, dopowiadania i przekręcania.

To przez ciebie !

Nie istnieją chyba konflikty małżeńskie, w których nie dochodziłoby do wzajemnych oskarżeń. Wskazywanie palcem winnego to nic innego jak przenoszenie na niego odpowiedzialności za daną sytuację. Takie wyżywanie się na drugiej osobie, obwinianie wzbudza w niej chęć odwetu i zemsty. Taka strategia nie służy w żaden sposób znalezieniu rozwiązaniu problemu.

Naprawdę ? Taki mądry jesteś ?

Uwielbiamy podpuszczać, drażnić i prowokować swojego współmałżonka. Jesteśmy w tym szczególnie "dobrzy", gdy mamy publikę - impreza u znajomych świetnie się przy tym sprawdzi. Obnażanie jego słabości przed innymi, wbicie przysłowiowej "szpileczki" poprawia nam samopoczucie. Za takim zachowaniem może jednak kryć się na przykład wołanie o konieczność rozmowy na ważny temat. Lepiej jednak skorzystać w tym celu z bardziej cywilizowanych metod...

Ty nigdy ! Ty zawsze !

Trudne emocje takie jak złość, wściekłość, smutek, wstyd czy lęk są "wyzwalaczami" słów, które zamiast budować - blokują komunikację i porozumienie. Komunikaty typu "Ty zawsze" lub "Ty nigdy" tak naprawdę zamykają współmałżonka na rozmowę i zmianę. Bo skoro "On zawsze..", to w owym "zawsze" nie ma już przecież przestrzeni na wprowadzenie jakichkolwiek zmian. Nie ma znaczenia, czy owe zwroty pokrywają się z rzeczywistością. Naszej frustracji stało się zadość - w końcu o to chodziło.  "Nakręcenie" takiej kłótni często kończy się żalem, łzami, a nawet rozstaniem.

Ciche dni

Nie ma nic bardziej zabijającego dla związku niż tzw. ciche dni. Zdaniem specjalistów są one znacznie bardziej niebezpieczne niż kłótnia, której obecność świadczy o łączących małżeństwo emocjach i uczuciach. Brak rozmów o nich, unikanie ich lub tzw. rozmowy na tematy "zastępcze" - to preludium do rozpadu małżeństwa. Nie dzieląc się z mężem lub żoną swoim światem przeżyć, nie interesując się jego lub jej wewnętrznym światem pielęgnujemy jedynie tendencję do wybuchów negatywnych emocji, które gromadzą się w nas w wyniku długotrwałego milczenia... 

Przerywanie i wchodzenie w słowo

Zwykle robimy to odruchowo. Za tym odruchem stoi jednak przekonanie, że to "my wiemy lepiej". Taka postawa jest nie tylko niekulturalna, bo uniemożliwia drugiej osobie wypowiedzenie się do końca, naraża ją na utratę wątku, ale też pokazuje osobie, która właśnie się wypowiada, że jest ignorowana, nie jest wysłuchiwana. W taki sposób bardzo łatwo zamknąć ją na wszelka komunikację. 

Inne przekraczanie granic

Wścibskie wypytywanie o intymne szczegóły, zarzucanie pytaniami... Takie zachowania są szczególnym rodzajem naruszania granic współmałżonka. Może zdarzyć się tak, że dana osoba z różnych powodów (do których ma prawo) nie będzie chciała dzielić się jakąś grupą informacji czy wątkiem. Także w ramach małżeństwa każda ze stron ma prawo do swojej osobistej integralności, własnych tajemnic, tudzież do braku gotowości podzielenia się jakimś obszarem wiedzy. 


Wszystkie wymienione postawy i zachowania nie tylko nie służą budowaniu zgodnego małżeństwa opartego na szacunku i dialogu, ale przede wszystkim ranią. Długofalowe bycie odbiorcą tych zranień, bez umiejętności i zastosowania konstruktywnych strategii radzenia sobie z nimi, może w efekcie spowodować poważny kryzys małżeński, a nawet doprowadzić do przemocy psychicznej. Ta z kolei jest przyczyną rozwarstwienia się osobowości człowieka, który będzie zdolny do normalnego, zdrowego funkcjonowania dopiero po kilku latach psychoterapii, na której przepracuje problemy swojego małżeństwa... Warto więc pamiętać, że człowiek jest istotą społeczną, stworzoną do miłości. Jednym z jej narzędzi jest zdrowa, podmiotowa komunikacja i dialog. Warto się jej nauczyć.


Nie wszystko stracone


Stan zakochania, kiedy para wpatrzona jest w siebie jak obrazek,  w pewnym momencie bezpowrotnie mija. Czas, kiedy narzeczeni dzielili się ze sobą każdą myślą, spostrzeżeniem i wyznawali sobie najbardziej gorące uczucia, przeminął. Zastąpiła go zwykła codzienność wypełniona obowiązkami - pracą, dziećmi, niewyspaniem i niejednokrotnie poczuciem frustracji, że wspólnie omawianych marzeń i planów na przyszłość nie udało się dotąd urzeczywistnić. Wszystko to sprawia, że małżonkowie zamykają się na wzajemne rozmowy. Nie warto jednak brnąć w taki stan, którego rezultatem może być głębszy kryzys małżeński. Odwołując się do starej medycznej zasady, że "lepiej zapobiegać niż leczyć", pragniemy zwrócić uwagę na dobre nawyki, które w tym celu już dziś można wprowadzić w swoim małżeństwie.

Aktywne słuchanie

Istotą dobrej komunikacji jest zaangażowanie się w proces usłyszenia drugiej osoby. Nie chodzi bowiem o to, by strona, która mówi prowadziła monolog. Ważne więc staje się umiejętne zadawanie jej pytań, a także mowa ciała - kontakt wzrokowy, który jest dla niej sygnałem, że jej słuchamy i interesujemy się tym, co ma nam do powiedzenia. Należy jednak pamiętać, by nie świdrować wzrokiem naszego rozmówcy, nasze spojrzenie nie może być natarczywe, by wzbudzało w tej sobie dyskomfort lub inne trudne uczucia. Osoba, która słucha, powinna być skupiona i zachować tzw. otwartą postawę ciała. Możemy skinąć głową na znak, że rozumiemy naszego rozmówcę, posłużyć się mimiką twarzy - uśmiechnąć się, czy unieść brwi w reakcji zaskoczenia. Takie gesty będą stanowiły dla osoby, która się wypowiada, dalszą zachętę do jeszcze głębszego otwarcia się i dzielenia swoim wewnętrznym światem. Potwierdzamy też swoje zaangażowanie za pomocą słów tj. "rozumiem", "aha", "rzeczywiście". Zadawanie pytań z kolei będzie dowodem na to, że jesteśmy żywo zainteresowani treścią przekazu naszego współmałżonka. Dlatego też zadawajmy pytania otwarte tj. "Czy mógłbyś mi to wyjaśnić bardziej szczegółowo ?", "Jak mam to interpretować ?" itp. 

W ramach tzw. aktywnego słuchania powinniśmy też stosować następujące techniki komunikacji:

Parafrazowanie - ujęcie za pomocą własnych słów tego, co usłyszeliśmy od współmałżonka. Na przykład: "Jeśli dobrze Cię zrozumiałem, chciałabyś..."
Doprecyzowanie - zadawanie pytań szczegółowych po to, by mieć jasność sytuacji, móc określić stan faktyczny.
Klaryfikacja - uporządkowanie treści wypowiedzi, które dotąd padły. Na przykład: " Z tego, co rozumiem....", "Czy to oznacza, że..."
Odzwierciedlenie uczuć - zademonstrowanie, że uczucia naszego współmałżonka są dla nas zrozumiałe i ważne. Na przykład: "Widzę, że to sprawia ci trudność", "Powiedziałaś, że nie życzysz sobie...." itp.
Dowartościowanie - poprzez dowartościowanie przekazujemy współmałżonkowi, że doceniamy jego wysiłek danej rozmowy. Na przykład: "Dziękuję ci, że mi o tym powiedziałaś" lub "Doceniam to, że zdecydowałaś się tym ze mną podzielić."
Podsumowanie - wyszczególnienie najistotniejszych informacji i tego, co ustalono w trakcie rozmowy.
Opuszczenie sytuacji - bywa, że podczas kłótni emocje sięgają zenitu. To znak, że dalsza dyskusja jest bezcelowa, a zamiast rozwiązań przysporzy ona  dodatkowych zranień i słów, które nie powinny paść. Warto umówić się ze współmałżonkiem, że podczas takiej sytuacji jedno z Was po prostu opuści pomieszczenie informując, że chce ochłonąć i wrócić do rozmowy wówczas, gdy emocje opadną.


Postawy, intencje i reguły


Można wprawdzie pozyskać "narzędzia doskonałe", by zmienić oblicze małżeńskiej komunikacji, jednak u podstaw każdej zmiany leżą przede wszystkim postawy i wynikające z nich reguły. Szczególnie warto zwrócić uwagę na następujące z nich:

Komunikaty typu JA

Jest to taki rodzaj komunikatów, które tworzymy opierając się o własną perspektywę, własne uczucia. Zamiast zwracać się do współmałżonką za pomocą komunikatów pośrednich typu TY tj. "Bo Ty zawsze..", "Przez Ciebie...", "Gdybyś nie robiła tego, to....", mówimy o swoich emocjach i tym, co je wywołuje. Współmałżonek z większym prawdopodobieństwem ukierunkuje wówczas swoją energię na próbę zrozumienia Ciebie, a nie na walkę z oskarżeniami pod swoim adresem. Dlatego więc należy komunikować się za pomocą zdań typu "Ja jestem zmęczona tą sytuacją..", "Ja chciałbym znaleźć rozwiązanie dla tej sytuacji..."itd.

Potrzeby

Zaspokojenie ważnych  ludzki potrzeb (nie mylić ich z zachciankami !) to podstawa zdrowia psychicznego każdego człowieka. Powszechnym problemem w małżeństwach jest nie tylko nieumiejętność komunikowania swoich potrzeb, ale też nieświadomość ich istnienia i ich nierozumienie - u siebie oraz u współmałżonka. Brak komunikacji w tym zakresie jest przykrą konsekwencją tego stanu. Warto więc na początek uświadomić sobie, czym tak naprawdę są potrzeby ludzkie i próbować komunikować je bez oskarżeń i agresji. W ujrzeniu w zaspokojonych potrzebach szansy na uzdrowienie relacji przez oboje małżonków, można upatrywać szansę na realną zmianę.

Otwarcie się

Brak rozmowy, miesiące milczenia, awantur, czy rozmów na tzw. tematy zastępcze, mogą zaowocować zamknięciem się na współmałżonka.  W rezultacie dostęp do jego świata przeżyć i myśli może stać się dla nas bardzo ograniczony. Niezwykle ważne jest więc podjęcie próby wejścia w ten świat poprzez zainteresowanie się tym, czym interesuje się nasz współmałżonek, z kim się spotyka, co czuje itd. Narzeczony czy narzeczona, którą poznaliśmy x lat temu nie jest już tą samą osobą, co dawniej. Nikt nie zagwarantował nam, że na przestrzeni lat nie będziemy się zmieniać i doświadczać nowych sytuacji. Jedyną pewna rzeczą życiu jest zmiana - warto mieć to na uwadze chcąc budować trwałą i zdrową relację.

Dostrzeganie dobrych stron

Kiedy mamy już naprawdę dość, jedną z trudności może przynieść nam dostrzeganie we współmałżonku jego dobrych cech i zachowań. Powszechnym juz zjawiskiem jest, że zapominamy o wdzięczności, a negatywne emocje tak naprawdę przysłaniają nam to, co dobrego ma w sobie nasz mąż lub żona. Koncentracja na tej drobnej zmianie, praca nad tą właśnie postawą może przynieść szybko niespodziewane korzyści. Współmałżonek doświadczy bowiem pozytywnego zainteresowania sobą, a nie tylko komunikacji związanej z małżeńskimi problemami. Tym samym stanie sie bardziej otwarty na dalszą komunikacje i ich rozwiazywanie.

Rozwiązywanie problemów

Wiele małżeństw przypomina przysłowiowe przeciąganie liny. Wynika ono z założenia, że "moje musi być na wierzchu", a to nic innego, jak układ wygrany-przegrany. Ani ten, ani układ przegrany-przegrany nie rozwiąże wspólnego problemu. Jedynym rozwiązaniem będzie tutaj granie do jednej bramki. Być może każdy z małżonków ma inną koncepcję na przebieg meczu, niemniej chodzi o to, by wspólnymi siłami wygrać ów mecz.

Warto więc, by celem trudnej rozmowy nie była chęć odwetu, demonstracji czegoś, czy emocjonalne wyładowanie ale zrobienie choćby najmniejszego kroku w kierunku wspólnego porozumienia. Na początek może być to choćby wymiana myśli czy ćwiczenie się w aktywnym słuchaniu.


W poszukiwaniu wspólnego języka


Być może zabrzmi to banalnie, ale umiejętność porozumiewania się z innymi ludźmi, a zwłaszcza ze współmałżonkiem lub dziećmi, to jeden z fundamentów szczęśliwego życia. Z pewnością nie jest dziełem przypadku fakt, że gdy otworzymy Pismo Święte, pierwsze zdanie, na jakie się natkniemy brzmi: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. (J 1,1)"  Słowa mają olbrzymią moc kreowania rzeczywistości - także tej małżeńskiej.
Brak właściwej komunikacji w małżeństwie krok po kroku, czasem zupełnie niepostrzeżenie schładza relację, do tego stopnia, że pojawiają się w niej obojętność i brak wzajemnego zaufania. Przerzucając odpowiedzialność na współmałżonka, wierząc, że się zmienił, a uczucie wygasło - nie trudno o taki rezultat. 

Ci, którzy pragną przywrócić swoje małżeństwo na właściwe tory, nie powinni się poddawać. Praca nad sobą, swoimi emocjami, ćwiczenie nowych, nieznanych wcześniej nawyków to początek korzystnej zmiany. Istnieje wiele  metod nauki skutecznej komunikacji. Idealnie sprawdzają się warsztaty komunikacji dla małżeństw. Warto szczególną uwagę zwrócić na koncepcję  modelu Thomasa Gordona oraz Porozumienie Bez Przemocy (NVC) Marshalla Rosenberga zwane też "Językiem żyrafy". Każda z nich rozpoczyna się od budowania świadomości emocji i uczuć, które leżą u podstaw każdej komunikacji. Warto zdać sobie sprawę z tego, że nie będzie możliwa akceptacja uczuć naszego współmałżonka bez akceptacji własnych uczuć. Nim do ów akceptacji dojdzie, konieczna jest ich świadomość, którą trzeba zacząć budować....