Wesprzyj fundację
0
0

To takie proste

To takie proste

To takie proste

Dwa lata trwania pandemii koronawirusa to czas, który odcisnął swoje piętno nie tylko na zdrowiu Polaków, ale też  w bardzo istotnym zakresie zmienił relacje społeczne. Wszechobecny lęk spowodował podziały wśród pracowników w firmach, pomiędzy znajomymi i przyjaciółmi, a także - co jest najbardziej niepokojące - wewnątrz rodzin. Sytuacje przesiąknięte strachem, stresem i niepewnością nie sprzyjają praktykowaniu życzliwości - tak ważnej w budowaniu porozumienia między ludźmi. W tak głęboko poranionym społeczeństwie, jakim się staliśmy, postawa życzliwości może okazać się jedną z dróg, która  sprawi, że ludzie ponownie będą chcieli sobie zaufać... 


Dobro zwane życzliwością


Życzliwość najczęściej kojarzy się z aktami dobrej woli wobec innych, troską o nich, empatią, współczuciem i pragnieniem pomyślności dla innych. To zarówno cecha osobowości konkretnego człowieka, jak i wartość, która odnosi się do jego moralności. Drobne przysługi, pomoc, miłe gesty, czy po prostu spojrzenie pełne ciepła i uśmiech, współczucie - to najbardziej popularne "narzędzia", których każdy człowiek może użyć do bycia życzliwym - w tym do szukania płaszczyzny porozumienia z innymi, gdy z jakichś powodów jej zabraknie.

Zdaniem specjalistów na fakt bycia życzliwym lub brak tej postawy ogromny wpływ ma poczucie wdzięczności. Dziękowanie za drobne rzeczy, za przejaw troski i zainteresowania, czy za ciepły obiad stojący na stole - wszystko to nie jest praktyką codzienności. Człowiek, który ma w sobie dużą łatwość przyzwyczajania się do dobra, jakiego doświadcza, przestaje je dostrzegać i doceniać. Stąd najprostsza droga do stania się malkontentem, pesymistą i człowiekiem, który nie jest życzliwy ani wobec siebie, ani wobec innych. Tymczasem wdzięczność jest tym, co wpływa na nasz nastrój i poczucie satysfakcji z życia. Niekiedy jej brak kończy się przysłowiowym "kubłem zimnej wody na głowę", tak jak to było w przypadku Tomka....


Przyspieszony kurs dla niesłyszących


- Mam dziś 31 lat - pisze Tomek na jednym z internetowych forów. -  Jestem mężem od pięciu lat i ojcem od  trzech. Moja żona zawsze była bardzo aktywną kobietą, przed ślubem pracowała w zawodzie. Po ślubie ustaliliśmy wspólnie, że kiedy na świat przyjdzie dziecko, żona będzie siedziała w domu. Mnie to pasowało bardzoooo, ponieważ wiedziałem, że zawsze będzie czekała na mnie z obiadkiem itp. Chyba każdemu facetowi to odpowiada - gdy przychodzi do domu ma wszystko zrobione, nie musi się sam martwić, co ugotować, nie musi prać... Po urodzeniu syna, nasz plan wprowadziliśmy w życie. Ja chodziłem do pracy na dwie zmiany z uwagi na finanse. Przez 2,5 roku pracowałem do 23:00. Po jakimś czasie zauważyłem, że żona chce wrócić do pracy, a syna dać do przedszkola lub do babci, która bardzo chciała się nim zająć. Kompletnie mi to nie odpowiadało, bo myślałem, że żona zostanie w domu z dzieckiem do czasu aż syn pójdzie do zerówki ! Byłem  oburzony tym faktem i często kłóciłem się z żoną mówiąc jej, że nigdzie nie będzie jej tak dobrze jak w domu. Tłumaczyłem, że tu ma "luz", nie musi nic robić, denerwować się, że coś jej nie wyjdzie. Miała czas na wszystko, mogła wyjść, gdzie  i kiedy chciała. Zupełnie tego nie rozumiałem, jak mówiła że ma już dość garów, sprzątania, siedzenia w czterech ścianach. Że musi wyjść do ludzi,  że z chęcią zamieniłaby się ze mną itd. Często kłóciliśmy się z tego powodu. Teraz, po czasie przyznaję, że  w ogóle nie doceniałem tego, co robiła. Czasem specjalnie brałem dodatkową pracę, by nie wracać do domu, by nie słuchać tego, jak narzeka, że źle jej się "siedzi" w domu. I wiecie, co ?? To był mój największy błąd... Któregoś poranka obudził mnie mój 3,5-letni synek, mówiąc, że chce na śniadanie naleśniki z serem. Byłem nie tylko lekko wkurzony ale też zdziwiony bo to był jedyny dzień, kiedy  mogłem dłużej pospać, a żona zawsze szykowała śniadanie i mnie budziła. Wstałem i chciałem zapytać żonę, dlaczego mały tak wcześnie mnie budzi, ale w kuchni na stole znalazłem tylko list:

Drogi Tomku !
Już od jakiegoś czasu próbuję Ci wyjaśnić, jak bardzo jest mi źle w domu, jak bardzo brakuje mi pracy i uśmiechu ludzi dookoła. Nie zwracasz na to uwagi, uważasz, że miejsce kobiety jest w domu, przy dziecku, garach, i innych rewelacyjnych obowiązkach. Jest Ci wygodnie mieć wszystko zrobione i podane na tacy. Ja tak dłużej nie potrafię.... Nawet nie próbujesz mnie zrozumieć! Więc ja Ci nieco ułatwię sprawę, żebyś zobaczył i przekonał się sam na własnej skórze, jak to jest z tym "siedzeniem w domu". W pracy weźmiesz dłuższy urlop, pieniądze są na koncie, więc o to się nie martw. Od dziś zajmiesz się naszym synem i domem.

Nie odchodzę, nie zostawiam Cię, bardzo Cię kocham, ale nie widziałam innego rozwiązania, byś zrozumiał, co czuję. Każda rozmowa na ten temat kończyła się kłótnią. Mama załatwiła mi 3-miesieczny kontrakt w hotelu w recepcji w Brukseli. Popracuję 3 miesiące i wrócę do Was. A wtedy - mam nadzieję na spokojnie ustalimy, jak będzie wyglądało nasze dalsze życie. Wiem, że jesteś pewnie wściekły za to, co zrobiłam za Twoimi plecami, ale nie miałam innego wyjścia. Wiedziałam, że nigdy byś się na to nie zgodził. A tak, jest już po fakcie - teraz kiedy czytasz ten list jestem już w drodze. Po przyjeździe zadzwonię do Ciebie i porozmawiamy. A teraz zajmij sie dzieckiem i życzę Ci powodzenia w codziennych obowiązkach. Bardzo Was kocham i będę za Wami tęsknić...

Po przeczytaniu tego listu byłem w szoku - kontynuuje Tomek. -  Od razu pomyślałem, że wezmę z nią rozwód za to, co zrobiła. Ale po paru godzinach mi przeszło... Stwierdziłem, że moja żona była nieszczęśliwa. A przecież ją kochałem i chciałem jej szczęścia !!! Uświadomiłem sobie, że powinienem był ją zrozumieć już wtedy, kiedy pierwszy raz powiedziała, że jest jej źle. Ja to olałem i takie miałem tego efekty. Przez 3 miesiące byłem sam z synem, robiłem wszystko to, co robią kobiety w domu ! I co powiem teraz ??? Niech każdy facet, nawet jeśli nie chce, niech się przełamie, schowa dumę do kieszeni i doceni to, co robią ich żony ! To jest harówa, jakiej nigdy nie doświadczyłem ! Do dziś nie wiem, jak kobiety sobie z tym radzą. NIGDY W ŻYCIU nie powiem, że moja żona "siedzi w domu", bo wiem, że tak nie jest. Z trudem znalazłem czas by usiąść w ciągu dnia w fotelu i choć przez 10 minut poczytać gazetę. Przeprosiłem żonę za to wszystko. Po miesiącu zajmowania się domem chciałem, żeby już wróciła, ale z uwagi na fakt, że podpisała kontrakt, musi zostać do końca. Ale jeszcze tylko tydzień i moja kochana kobieta będzie w domu. Od 1 października zaczyna prace na pełen etat, a synek idzie do przedszkola. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, a obowiązkami w domu się podzielimy. Nie pozwolę na to, by moja kobieta sama zajmowała się wszystkim w domu. I niech to da do myślenia szczególnie Panom, którzy myślą tak jak ja wcześniej, że dom to odpoczynek i frajda. Zapewniam, że tak nie jest ! 

Kilka (nie) prostych składników


Paradoksalnie, życzliwość to nie tylko "bycie miłym", choć wiele osób może odnieść takie mylne wrażenie. Na życzliwość składa się kilka mniejszych, nie zawsze oczywistych "składników" - istnienie i wagę niektórych z nich, wspomniany już Tomek poznał dopiero po doświadczeniu samodzielnego zajęcia się 3,5-letnim synkiem i domem.

Wdzięczność

"Wdzięczność. Najtańszy bilet do szczęścia" - pod takim tytułem kryje się książka Liva Larssona, dzięki której - zdaniem autora - człowiek będzie bardziej zdolny do doceniania tego, co ma zamiast tęsknić za stanem, czy sytuacją, w której może się nigdy nie znaleźć. Zdaniem autora, praktykowanie wdzięczności w codziennym życiu to także klucz do poczucia satysfakcji i bycia szczęśliwym dzięki odkryciu, co jest w życiu naprawdę ważne. Tutaj szczególne miejsce zdaniem Larssona, zajmują relacje międzyludzkie i związki. To dzięki wdzięczności możliwe jest ich budowanie i głębokie przeżywanie miłości. Dziękowanie za proste gesty, drobne przysługi typu poukładane w szafie ubrania oraz refleksja nad tym, co człowiek otrzymał od Boga, losu, Natury - w Kogokolwiek lub cokolwiek wierzy - to prosta droga do dobrego, świadomego życia.

Empatia

Empatia jest zdolnością rozpoznawania i współodczuwania stanów psychicznych innych osób. To ważna umiejętność, którą nie każdy posiada. Jakkolwiek nie da się całkowicie "wejść" w uczucia innych ludzi, to warto próbować przynajmniej wyobrazić sobie to, co przeżywa dana osoba. By tak się stało, warto uczyć się rozumienia i odczytywania potrzeb innych ludzi, o których poinformuje nas nie tylko pełna naszego zainteresowania, głęboka rozmowa, ale też jakieś ich konkretne działanie. Trudno jednak rozwijać własną empatię nie będąc świadomym własnych emocji i uczuć. Osobiste zranienia mogą więc ostatecznie determinować naszą postawę (nie)życzliwości. Wiodąc jednak świadome, emocjonalne życie, będziemy zdolni do tego, by wobec napotkanych na swojej drodze ludzi, wykazać się większą czujnością na ich los, a także zrozumieniem dla ich niedoskonałości. 

Uważność

Mówiąc o uważności, nie mamy na myśli bycia "wyczulonym" na jakieś sytuacje i zdarzenia. Uważność to pewien wyjątkowy rodzaj uwagi ukierunkowanej na chwilę obecną, bez poddawania jej ocenom. Przy tak rozumianej świadomości, człowiek rozpoznaje swoje myśli i stany emocjonalne jednocześnie nie walcząc z nimi na przykład drogą ich wyciszania lub tłumienia. Celem uważności jest zgoda na doświadczenie tych emocji i akceptacja, a także przyjęcie, że podobnie jak się one pojawiają - po jakimś czasie także przemijają. To zobaczenie swojego wewnętrznego i zewnętrznego świata takim, jakim jest wpływa korzystnie na dobrostan psychiczny człowieka oraz redukuje stres.

Samowspółczucie i troska o siebie

Choć życzliwość w pierwszej kolejności kojarzy się z troską o drugiego człowieka, nie może mieć ona miejsca w oderwaniu od troski o siebie samego. Wynika to z pewnej oczywistej prawidłowości, że "Nie można dać komuś czegoś (na przykład miłości, troski), jeśli samemu się tego nie ma (lub nie miało)." Zatem troska o siebie samego staje się niczym zachowanie matki w samolocie w sytuacji katastrofy - najpierw to ona musi ją założyć, by być później zdolną do ratowania swoich dzieci.

Współczucie wobec siebie samego to zrozumienie własnych niemożności i deficytów. Nie jest ono tożsame z usprawiedliwianiem siebie, "rozgrzeszaniem". To świadomość tego, że daliśmy lub dajemy tyle, ile jesteśmy w stanie z racji tego, iż ograniczają nas sytuacja życiowa, zasoby psychiczne i fizyczne itd. Tak rozumiane samowspółczucie buduje wewnętrzny spokój i równowagę. A tym samym przywraca zasoby, z których można korzystać przy kolejnych życiowych wyzwaniach. Aby utrzymać tę niezbędną wewnętrzną siłę, konieczna jest krótko i długofalowa troska o stan swoich emocji i zasobów. W sytuacjach trudnych i towarzyszących im smutku, frustracji, warto umieć zadbać o siebie w zależności od osobistych potrzeb. Może to być rozmowa z przyjacielem, spacer, odpoczynek, modlitwa. Dbanie o siebie i swoje zasoby, odnalezienie balansu pomiędzy dawaniem a braniem sprawi, że będziemy zdolni do czułego zaopiekowania się tymi osobami w naszym otoczeniu, które będą tego potrzebowały.

Taki "miks" składników potrzebnych, by mogła pojawić się zdrowo rozumiana życzliwość, to niemal 100% gwarancja na dobre, oparte na zaufaniu i akceptacji relacje, zdrowie oraz poczucie szczęścia. 


Zadatki na dobrego człowieka


Czy każdy człowiek może byś życzliwy ? Teoretycznie tak. Każdy dorosły człowiek ma bowiem wpływ na swoja postawę i działania, jakie podejmie - niezależnie od tego, czy w dzieciństwie był uczony życzliwości. W takim przypadku trzeba jednak wykazać się nieco większym zaangażowaniem i  otoczyć się odpowiednimi ludźmi, którzy przykład stanie się inspiracją. Od rodziny, znajomych i przyjaciół "zarażamy" się bowiem określonymi emocjami, przekonaniami i sposobem działania. Warto więc przebywać w takim towarzystwie, w którym życzliwość jest nieodłącznym elementem współistnienia. Taki wzorzec dany dzieciom sprawi, że postawa życzliwości będzie dla nich oczywista, a z czasem stanie się ich własną.

Istnieją liczne środowiska i grupy, w których brak życzliwości, a nawet wrogość są na porządku dziennym. Okazuje się więc, że część ludzi nie potrafi jej okazywać, a zamiast niej atakuje słowem, obmową, złośliwością. Przyczyn takich postaw może być wiele. Niemniej agresja jest także zjawiskiem zachodzącym w sposób hierarchiczny - zatem nie łudźmy się, że wrogo nastawiony do uczniów nauczyciel wychowa życzliwych uczniów, a szef stosujący mobbing na swoich pracownikach sprawi, że będą oni ze sobą współpracować w atmosferze życzliwości. Jej brak to także efekt współzawodnictwa, które odbywa się w wielu firmach o charakterze korporacyjnym, które swój początek ma już w szkole. Konsumpcjonizm, szczęście identyfikowane jako sukces, a w konsekwencji zazdrość o powodzenie innych, którzy mają lepsze kompetencje, stanowisko, więcej pieniędzy - to nie jest sytuacja sprzyjająca budowaniu wzajemnej życzliwości. warto mieć tu na uwadze fakt, że właśnie sytuacja czyjegoś sukcesu czy powodzenia może okazać się "sprawdzianem" naszych uczuć i życzliwości wobec innych. Przyjaciół nie zawsze poznaje się w biedzie - w bogactwie także i kto wie, czy nie bardziej...

Wzrost poziomu życia, aspiracji i marzeń powoduje wzmożony stres. Dążenie do materialnego spełnienia przypomina bieg przez płotki, za którym idą przemęczenie i frustracja. Pojawia się coraz mniej okazji do tego, by cieszyć się drobiazgami. Wiele energii zabiera współczesnemu człowiekowi zazdrość i porównywanie się z innymi. Jeśli dołożyć do tego przebodźcowanie mediami i Internetem - stępienie emocjonalne, a w efekcie zanik wrażliwości na potrzeby innych ludzi gotowe.

Podziały między ludźmi - co zresztą idealnie pokazuje Pandemia koronawirusa - stały się wszechobecne. Potęgują je wszechobecne, niszczące przekonania. "Nie ufaj ludziom, bo cię zawiodą.", "Komuś zrobisz dobrze - sobie zrobisz źle" - to tylko niektóre z nich. Dość często za takimi przekonaniami tak naprawdę stoi ludzkie cierpienie i doświadczenie zła od innego człowieka. Komuś takiemu trudno więc będzie otworzyć się na drugiego i okazać mu życzliwe zainteresowanie. Osoba mająca poczucie krzywdy i niesprawiedliwości "sprzeda" je dalej w swoim otoczeniu. Ludzie zgorzkniali będą dowartościowywać się podstawiając komuś nogę, sprawiając przykrość innym. Ten fatalny sposób na to, by poczuli przewagę nad innymi wynika z niskiej samooceny, wstydu, lęku. O życzliwości wobec innych decydują więc takie czynniki jak przekonania o sobie samym i miłość do siebie. "Miłuj bliźniego swego jak siebie samego" - mówi Przykazanie Miłości. Nie da się więc kochać innego człowieka i być wobec niego życzliwym nie żywiąc do siebie ciepłych uczuć i szacunku. 

Choć dobro nie lubi się afiszować, świat pełen jest dobrych, życzliwych ludzi. Istnieją pewne konkretne środowiska, gdzie nadrzędną wartością i celem jest czynienie dobra. Większość ludzi mimo wszystko ma w sobie pragnienie bycia dobrymi. Niejednokrotnie odnajdują się oni (na wzajem) w ramach wspólnot religijnych, czy wolontariatu. Czasami wystarczy stworzyć im odpowiednie warunki, by mogli wzrastać w stawaniu się życzliwymi. Udzielająca się atmosfera szczęścia niejako "nakręca" spirale kolejnych dobrych uczynków...


Na zdrowie !


Wielu lekarzy i psychologów podnosi problem redukcji kontaktów społecznych a nawet izolacji społecznej, jakie miały i mają miejsce w czasie obecnej pandemii. Spontaniczne, oczywiste kontakty, które były od zawsze przestrzenią praktykowania życzliwości, ustąpiły miejsca medialnej "produkcji" lęku oraz doświadczeniu choroby i śmierci wielu osób, często bliskich. 

Życzliwość bowiem nie tylko wiąże się z rozwojem moralnym i osobistym. Wpływa ona na dobrostan psychiczny człowieka, a w konsekwencji także na jego system odpornościowy i ogólny stan zdrowia. Badacze zajmujący się badaniami nad życzliwością doszli do wniosku, że dobroć i czułość poprawiają nasze samopoczucie, redukują stres i wyzwalają kreatywność. To bezcenne zasoby, z których można korzystać w różnych obszarach swojego życia: zawodowym, osobistym, rodzinnym itd. Osoby, które są życzliwe dla innych rzadziej zapadają na depresje i zaburzenia nastroju. Życzliwość podnosi go, redukuje niepokój, podnosi samoocenę, zwiększa pewność siebie, przyczynia się do wzrostu poczucia bezpieczeństwa i polepsza relacje z innymi ludźmi. 
  
Co ciekawe, osoby życzliwe wolniej się starzeją i żyją dłużej. Jak wynika więc z powyższych danych, odejście od lockdownów, izolacji i wszechobecnej atmosfery strachu powinny przyczynić się do powrotu do zdrowia psychicznego i fizycznego znacznej części Polaków.


To takie proste


Pielęgnowanie dobrych przyzwyczajeń, uważność na własne myśli i uczucia to coś, co może być udziałem każdego z nas.  Obudzenie w sobie tych obszarów może zaprocentować "udzieleniem się" takiego stanu ludziom w naszym otoczeniu. Dobro lubi powracać ze zwielokrotnioną siłą. 

Uśmiechaj się ! Ludzki mózg aktywuje tzw. neurony lustrzane, co oznacza tyle, że osoba, do której się uśmiechasz odpowie Ci tym samym. 

Dziel się tym, co masz z tymi, którzy są w potrzebie. To mogą być dobra materialne (na przykład ubrania), pieniądze (na przykład dziesięcina), ale też czas. Podarowanie komuś samotnemu kilku chwil zainteresowania jego osobą może niekiedy wyzwolić w nim chęć zmian i finalnie zmienić jego los. 

Doceniaj to, co masz. Dziękuj swojemu współmałżonkowi za zatankowany samochód i wypełniony pit. Bądź wdzięczny Bogu za cudowne dzieci, piękne słońce i ciepły wiatr. Ciesz się chwilami spędzanymi w gronie przyjaciół.

Nawiązuj i pielęgnuj kontakty. Rozmowa i otwarcie na ludzi budują nasze człowieczeństwo, wyzwalają dobre odruchy. Zatroszcz się o sąsiadkę, która nie powinna dźwigać ciężkich zakupów, zadzwoń do długo nie widzianego przyjaciela. 

Otaczaj się dobrymi ludźmi i wyrzuć ze swojej głowy te przekonania o ludziach i świecie, które nie budują dobra, a jedynie wspierają Twój lęk. W takiej atmosferze znacznie łatwiej przychodzi stawanie się życzliwym i serdecznym.

Dbaj o siebie. Pamiętaj, że dawanie siebie innym kosztem samego siebie nie jest niczym dobrym ani dla Ciebie, ani dla osoby obdarowywanej. Opiekuj się sobą i pozwalaj sobie na wszystkie (także te trudne) uczucia. 


Ponoć nic tak nie uszczęśliwia człowieka jak dawanie. I nie chodzi tu o tego, który otrzymuje... Bycie pozytywnym dawcą dobra można porównać do pracy siewcy. Choć efekty jego pracy nie są zwykle widoczne od razu, po jakimś czasie dają imponujące plony. Dobro to coś, co warto zasiewać, by świat był choć odrobinę lepszy. By samemu stawać się lepszym, bardziej szczęśliwym i zdrowym. Tym bardziej, że dobro i okazana życzliwość powracają....