Wesprzyj fundację
0
0

Tylko dla dorosłych. Cz.1

Tylko dla dorosłych. Cz.1

Tylko dla dorosłych. Cz.1


"Z nami nikt o tym nie rozmawiał i było dobrze" - twierdzą mężczyźni i kobiety w wieku emerytalnym, którym taka przeszłość nie przeszkodziła w budowaniu życia małżeńskiego - także w sypialni. Coś, co kiedyś było normą, a rytuały przejścia i oczekiwanie na inicjację seksualną były naturalną częścią życia, odchodzą dziś do lamusa. Postęp cywilizacyjny, media, Internet i nie zawsze korzystne zmiany, stawiają kolejne pokolenia przed trudnymi wyzwaniami. W obliczu zagrożeń, które coraz częściej dotykają dzieci i młodzież, edukacja seksualna staje się więc koniecznością. Na szczęście, może być dobra. O tym, jak to rozumieć, rozmawiamy z Magdą Kleczyńską - doradcą rodzinnym i psychologicznym. Zapraszamy na pierwszą część wywiadu. 


W dyskusji o edukacji seksualnej mamy do czynienia z dwoma obozami. Jedni mówią: "Za naszych czasów edukacji seksualnej nie było, nikt z nami nie rozmawiał, dzieci się rodziły i było dobrze." Drodzy mówią: "Dziś mamy inne czasy niż kiedyś". Który "obóz" jest ci bliższy ?


Właściwie to oba. Chciałabym, byśmy mieli edukację seksualną do pewnego stopnia, prowadzoną w bardzo dużej mądrości. 

Mamy edukację seksualną zinstytucjonalizowaną. To edukacja oficjalna. Z nieoficjalną mamy do czynienia w Internecie, na podwórku, wśród rówieśników itd. W szkołach różnych państw funkcjonują rożne typy edukacji seksualnej. Mamy bowiem 3 typy edukacji seksualnej. Typ A, B i C. Zacznijmy od B. Ten typ to edukacja oparta na biologicznych aspektach funkcjonowania organizmu - na tym bardzo się skupia. Typ A to wychowanie typowo do abstynencji i czystości seksualnej, a typ C to połączenia A i B. My w Polsce, co jest bardzo cenne, mamy edukację seksualną typu A. Czyli wychowanie do abstynencji. Aby czekać na tę jedną, ukochaną osobę...


Niemniej do szkoły przychodzą edukatorki z PONTONU i wszystko się zmienia...

I w ten sposób wchodzi nam wychowanie seksualne typu B. Ono było bardzo popularne w Anglii. Teraz przynosi ono takie żniwo, że zamiast zahamować wzrost ciąż u młodych dziewczyn, ich liczba wzrasta. Panuje ogromne wyuzdanie seksualne i jest nieograniczony dostęp do różnego rodzaju seksualnych "zabawek", zabezpieczeń w postaci antykoncepcji. Tym sposobem młodzież przestała traktować seks jako element budowania relacji i więzi, ale traktuje go jako sport. 

Ostatnio miałam u siebie w poradni taką rozmowę. Jedna pani mówi, że marzy jej się, by przeżyć taki seks, gdzie będzie on połączony z miłością, bo ona nigdy takiego seksu nie doświadczyła. I nawet wtedy, gdy była w jakiejś relacji, nawet wówczas, gdy zależało jej na partnerze, seks był tylko seksem. Przez wiele lat takiej właśnie edukacji internetowo- rówieśniczej, seks został tak mocno oddzielony od miłości, więzi, od dbania o siebie na wzajem, że stał się wyłącznie spełnieniem fizjologicznych potrzeb. To nie była pani 20-letnia, która wyszła z okresu nastoletniego i szuka przyjemności, tylko pani ze swoim doświadczeniem życiowym, która ma dzieci. Ona spróbowała tego wszystkiego - i nie jest to pierwsza taka osoba. To kolejna spośród moich pacjentek - mówi, że przeżyła wszystko i co teraz ? Można powiedzieć, że miała biologicznie udany seks, ale poza tym nic z tego nie wyniknęło, poza tym, że ma dwójkę dzieci, co jest, oczywiście, bardzo ważne. Biologicznie zaszła w ciążę, niezależnie od typu edukacji seksualnej, jaką przeszła.


Chodzi więc o problem budowania więzi.....


Problem podejścia do budowania więzi z drugim człowiekiem poprzez seks nadal istnieje. Ja jestem orędowniczką edukacji seksualnej, uważam, że jest ona bardzo potrzebna. Ale  trzeba edukować mądrze. Nie rozbudzać w ludziach pragnień, które nie mogą być zrealizowane na danym etapie ich życia. Nie pokazywać ludziom rzeczy, które zamiast budować, rujnują. Rujnują związki, miłość, seks. Miłość intymna ma służyć budowaniu więzi. Oczywiście, przyjemność jest ważna. Orgazm jest super i został stworzony po to, by nam dawać przyjemność. I generalnie seks jest świetny, genialny jeśli chodzi o budowanie relacji, o okazywanie sobie miłości, bliskości. Jest niezastąpiony. Nie ma innego sposobu, który tak bardzo łączy ze sobą ludzi. Ale z drugiej strony nie może być zgody na edukowanie w taki sposób, jak to ma miejsce w Norwegii, gdzie dzieciaki mają na zajęciach zadanie rysować dom publiczny i w tym domu publicznym osadzać ludzi w rolach. Opisywać ich historie i doświadczenia seksualne. Wchodzenie w takie obszary w wieku nastoletnim jest moim zdaniem niebezpieczne. 


Reasumując, jak powinna wyglądać ta zdrowa edukacja seksualna ?


Z mojego podwórka powiem tak, że potrzebna jest bardzo mądra edukacja seksualna. Taka,  która nie idzie w kierunku wstrzemięźliwości i trzymania swoich narządów płciowych na uwięzi ale taka, która uczy szacunku do intymności i pokazuje odpowiedni czas na rozwój tej intymności. Konieczne są środki odpowiednie do danego wieku, by wiedzieć, jak tę intymność rozwijać. Mamy też drugi aspekt podejścia do edukacji seksualnej czyli stanie na straży wszystkiego, co jest związane z seksem. Mam na myśli takie niezdrowe podejście, że "to są tematy tylko dla dorosłych". Gdy słowo pojawi się "orgazm", to ktoś się zaraz czerwieni, nie wypowiadajcie słowa sex, bo to "brzydkie" słowa. Unikanie tematu.


Wydaje mi się, że ta ostatnia postawa jest dość powszechna właśnie u nas katolików...


Jest. To prawda. Głównie u konserwatystów. Ta droga braku rozmowy jest zła, i zła jest "uświadamianie" na siłę, gdy rodzic mówi: "Chodź, pooglądamy świerszczyka". Niektórzy mówią: "Niechże se chłopak popatrzy. Bo musi wiedzieć." Niedopuszczalne są chamskie, grubiańskie żarty z seksu. Żadna z tych skrajności nie jest dobra. Uważam, że trzeba rozmawiać. To wychowanie seksualne, o którym rozmawiałyśmy przed chwilą to to, które jest dostępne w szkole. Cieszę się, że przyjęty jest typ A i że w szkołach oficjalnie mamy WDŻ (Wychowanie Do życia w Rodzinie). I tutaj - jeśli nauczyciel jest dobry, bardzo chce i świetnie to prowadzi, to może z tego przedmiotu zrobić sztos. Myślę jednak, że przede wszystkim to wychowanie seksualne zaczyna się w domu. 


Jak ono wygląda ? Albo jak powinno wyglądać ?


To my siebie musimy wychowywać najpierw w temacie podejścia do naszej seksualności żeby potem dobrze wychować nasze dzieci. Gdy nasze podejście jest naturalne, zgodne z tym, że ten obszar życia istnieje, jest cudowny i piękny, zarezerwowany dla małżonków, dla ludzi żyjących w stałym związku i budują oni ten związek konsekwentnie i chcą ze sobą żyć do końca swoich dni - to jest właśnie to miejsce i ten czas. Jeśli mamy takie podejście, to dla nas rozmowa z dziećmi o seksie i intymności jest po prostu normą. Gdy moja córka miała  4 lata spytała nas, co to jest seks. Wracaliśmy akurat z kościoła. Spojrzałam na męża, on na mnie: "To już?" Odpowiedziałam, że seks jest wtedy gdy mama z tatą przytulają się na golasa. Dziecko uznało, ok, wyjaśnione. Tyle wystarczyło. 


Potem pewnie miała 6 lat i pytała dalej....


Dokładnie tak. Pytała dalej, więc tłumaczyliśmy zgodnie z zasadą: na dany wiek adekwatna do wieku odpowiedź. Teraz ma 10 lat i rozmawiamy bardzo otwarcie na przykład o narządach płciowych, co jak się nazywa nieoficjalnie i oficjalnie. Mamy swoje rodzinne zdrobnienia. Pokazujemy w książkach ilustracje - one są normą. Dużo rozmawialiśmy o tym, bo byłam na świetnym szkoleniu w Instytucie Planowania Rodziny, gdzie zrobiono kurs dla mam pt." Mama córce, kobieta kobietce" (pisaliśmy o tym kursie przy okazji artykułu pt. "(Nie)chciana ciąża i nastolatki" przyp. red.). Po tym kursie przeprowadzałam z córką 11 spotkań - wyjść, podczas których podejmowałyśmy rozmowy. Był tam temat seksualności, przepiękne ilustracje - wszystko pokazane bardzo eterycznie, delikatnie, jak na wrażliwość dziecka, ale jednocześnie bez przekłamywania, bez pszczółek, kwiatków i bocianów. Bardzo zaskoczyło mnie to, że moja córka przyjęła to na zasadzie: "No to ok.", to było dla niej takie normalne. I teraz przychodzi i pyta bez ogródek, nie ma tematów tabu. Zresztą ona wie też, że ja sporo zawodowo zajmuję się tymi tematami -  gdy jadę na rekolekcje, to mówię o seksie. Wie, w jaki sposób o nim mówię, bo słyszała moje wypowiedzi. Wie, że to jest bardzo często w kontekście bycia z Bogiem, że chodzi tu o coś więcej niż fizjologiczne potrzeby. Nie wchodzimy w szczegóły, dopóki nie pyta. Wie też, czym jest pornografia, był taki problem w szkole. 


Internet, pornografia to są te problemy, których nie można bagatelizować w kontekście edukacji seksualnej...


Mając Internet i dostęp do niego, wpuszczamy do domu niejako jego twórców, influencerow. Mamy pozakładane filtry, kontrolujemy, co dziecko ogląda ale nie damy rady siedzieć nad nim cały czas. Jedyne, co możemy zrobić, to uczulać nasze dzieci, rozmawiać z nimi. I tyle. I pomimo tego musimy liczyć się z tym, że na przykład przyjdzie do naszego domu kolega dziecka i pokaże mu niechciany obrazek. 


Dziecko jest w pewien sposób istotą seksualną. W jaki sposób ono odbiera swoją seksualność i czym różni się ona od seksualności człowieka dorosłego? Mam wrażenie, że większość dorosłych powszechnie myśli, iż ich dziecko jest odcięte od swojej cielesności. 


Ja bym nie mówiła o seksualności, jeśli chodzi o dzieci, ale o płciowości. Seksualność, jako taka, póki nie zostanie rozbudzona u dziecka, póty jest, ale w uśpieniu. Sfera dotycząca podniecenia seksualnego i typowych reakcji naszego ciała, ona tak naprawdę rozpoczyna się dopiero w okresie dojrzewania. Natomiast wcześniej następuje podprowadzenie pod nią. Jest to taki moment, gdy zaczynamy rozróżniać płeć, widzimy różnice między sobą, że dziewczynki się różnią od chłopców. Pojawia się naturalny element wstydu, że to nasze ciało dojrzewa, jest tylko nasze i to budzi się u dzieci w sposób naturalny. Natomiast niezdrowe budzenie tej seksualności zbyt wcześnie jest po prostu niebezpieczne. Jest niebezpieczne dla dzieci, które są jeszcze nierozwinięte intelektualnie, emocjonalnie, społecznie, by móc realizować swoją seksualność z wszystkimi jej konsekwencjami. Dziecko w całym swoim organizmie dojrzewa. Do takiego momentu, aby ta seksualność, płciowość, emocje - by to wszystko było zintegrowane. Żeby to wszystko służyło budowaniu relacji, a nie niszczeniu siebie, drugiego człowieka, przedmiotowemu traktowaniu itd. Nie jestem seksuologiem więc nie chciałabym wchodzić w obszar typowego rozróżnienia naukowego tej seksualności dziecka, tego, jak ona się rozwija, jakie są jej poszczególne etapy. Dużo bardziej chodzi o to, by mówić otwarcie do dzieci jeśli pytają.


A jeśli mamy rodzica, który się wstydzi ?


Nie wstydźmy się. Dzieci czytają nasze emocje. Jeśli pytają o seks, a na naszej twarzy pojawia się rumieniec i zbycie tematu, to dziecko będzie kojarzyć temat seksu na zasadzie: "Lepiej nie pytać mamy, bo się zdenerwowała", albo "Nie będę pytał taty, bo widać było, że się zezłościł." Natomiast jeśli podejdziemy do tego na zasadzie poważnej ale rzeczowej, to dzieci będą wiedziały, że jest to temat jak każdy inny. Jeśli dziecko zapyta, czym się różni pies od kota, a tata odpowiada, albo czym się różni chłopiec od dziewczynki i normalnie sobie gadamy, to dziecko będzie wiedziało, że z każdym tematem może przyjść do mamy lub taty. 

My, jako osoby dorosłe, które mają zintegrowaną sferę emocjonalną, płciową, seksualną i możemy się w pełni rozwijać w swojej intymności, możemy na tematy seksu rozmawiać na wiele sposobów. Ja jestem zwolenniczką rozmawiania otwartego i na poziomie, kulturalnego ale też z radością. Bo to jest sfera, która powinna nam dawać dużo radości i satysfakcji. Nie powinniśmy też jako dorośli rozmawiać o tym w wulgarnych żartach. Trzeba mieć podejście z umiarem. 


Mamy nastolatków, pornografię i gros terapeutów, psychologów, którzy są zdania, że zainteresowanie pornografią jest naturalne.... I że kiedy pojawia się pornografia w życiu nastolatka, to wszystko jest ok. Jest ok. ?


Naturalne jest to, że dojrzewamy płciowo i budzi się w nas ciekawość i instynkty, które są naturalne dla człowieka. Natomiast, pojawia się pytanie, jak my to wykorzystamy: czy chcemy dalej się w tym rozwijać, czy chcemy się w tym uprzedmiotawiać. Wśród terapeutów zauważyłam różne opinie na ten temat. Jedni twierdzą, że masturbacja jest normalna, i że chłopak musi się gdzieś wyżyć. I że te potrzeby seksualne są naturalne. Ja uważam tak: w porządku, jak chce to niech się wyżyje ale na boisku piłki nożnej, na deskorolce, hulajnodze. Niech tę pasję i werwę w tym młodzieńczym wieku przerzuci w inny obszar. Ponieważ istnieje ryzyko - i terapeuci też doskonale o tym wiedzą - uzależnienia się od masturbacji, seksu, pornografii. Istnieje ryzyko traktowania tego jako używki. Seks pobudza te same obszary w naszym mózgu (ośrodek kary i nagrody), co hazard, narkotyki lub alkohol. Ma miejsce wyrzut dopaminy. Wydziela się adrenalina w chwili, gdy jesteśmy zaangażowani w jakież niebezpieczne sytuacje. Niektórzy ludzie są uzależnieni od adrenaliny. Tutaj trzeba szczególnie uważać zwłaszcza z mózgiem człowieka nastoletniego. Chodzi nie tylko o chłopców. Do mnie do do gabinetu trafiają nastolatkowie, którzy w wieku 13, 14, 17, 18 lat są poważnie uzależnieni od pornografii. 


Jakie mogą być skutki takiego uzależnienia ?


To są chłopcy, którzy już się wycofali z życia. Objawy są takie, że nie mają kolegów, przyjaciół, siedzą zamknięci w jednym pokoju, gdzie albo grają, albo się masturbują. Wirtualny świat pochłonął ich tak bardzo, że realnego świata w ich życiu już nie ma. To się dzieje stopniowo. Nigdy nie jest tak, że dziewczyna czy chłopak z dnia na dzień zamyka się w swoim pokoju. To się dzieje  niepostrzeżenie, malutkimi kroczkami. Aż w pewnym momencie rodzice widzą, że chłopak zawala szkołę, nie wstaje, całą noc coś robi w swoim pokoju. Długo świeci się światło, a gdy je zgasi to znajdzie inny sposób, by mieć dostęp do sieci. Dziecko stopniowo wyłącza się z życia. Zamyka się w sobie, w swoim świecie, staje się aspołeczne. To jest ogromne niebezpieczeństwo naszych czasów. Pandemia pornografii jest gorsza niż pandemia koronawirusa. Tyle pieniędzy poszło na walkę z koronawirusem, a my dajemy się okradać z naszych dzieci, z ich intymności. Zastanawiam się, jakich mężów i żony będą miały kiedyś moje dzieci. Najbardziej przerażające jest dla mnie to, że ten problem jest bagatelizowany przez nas, dorosłych. Podchodzimy do tego na zasadzie: "Jak sobie trochę poogląda, to nic mu się nie stanie".


Wielu powie, że pornografia istniała też dawniej....


Współczesna pornografia to nie jest ta sama pornografia, co kiedyś. Kiedyś kupowało się "Świerszczyka". Widoczna była naga kobieta pokazana w akcie. Nie było pokazywania jest narządów płciowych w taki sposób jak dzisiaj. W tym momencie jeśli wpiszesz "sex" w wyszukiwarkę internetową, to pierwsze, co oglądasz, to brutalne wykorzystywanie jednej kobiety przez wielu mężczyzn. Jest trzymanie kogoś na smyczy, są sceny wymuszania określonych zachowań seksualnych, wymiotów, płaczu. Wszystko odbywa się w atmosferze przymusu i przemocy. Tak brutalny seks oglądają nasze dzieci. Przykładowo chłopiec, który chce dowiedzieć się, czym jest seks, trafia do sieci i otrzymuje pierwszy obraz, gdzie mężczyzna wyzywa kobietę. "Szmata", "worek na spermę" to są powszechnie używane określenia w dzisiejszej pornografii. To brzmi jak dramat, gdy teraz o tym rozmawiamy. Jednak w takich scenach to brzmi normalnie, naturalnie. 


Na Netflixie dostępny jest film dokumentalny pt. "Hot girls wanted" ("Gorące dziewczyny poszukiwane" przyp. red.). To coś w stylu "Big Brother'a", gdzie kamera śledzi młode nastolatki, które zdecydowały się zaistnieć w branży porno. To dziewczyny z małych miejscowości, które chciały się z nich wyrwać, zarobić pieniądze. Otrzymują propozycje dużych zarobków, luksusowego życia, obietnicę kariery. Wyjeżdżają do dużego miasta. Na początku jest fajnie, są imprezy, na początku nagrywają delikatne sceny, wszystko się układa. W pewnym momencie ten świat zaczyna je przytłaczać. Pokazane są historie kolejnych dziewczyn. Zapadła mi w pamięć szczególnie jedna scena.... Jedna z dziewczyn już jakiś czas funkcjonuje w tym biznesie, po roku wraca do swojego miasteczka. Ona i jej chłopak, który bardzo ją w tym wszystkim wspierał, zadowolony, że jego dziewczyna się wyrwała i że jest taka wyzwolona, któregoś dnia idą na imprezę. W pewnym momencie jeden kolega mówi do dziewczyny: "Hej, my wiemy, czym ty się zajmujesz.". Ona na to: "Fajną mam pracę, co ?" Kolega odpowiada: "No to chodź, pooglądamy sobie jak ty to robisz." I nagle chłopak spogląda na swoją dziewczynę, widzi łzy w jej oczach. Coś tu nie gra. To nie do końca jest takie fajne. Kiedy wychodzą, chłopak po raz pierwszy mówi jej, że to co robi jednak nie jest takie dobre. Prosi ją, by zrezygnowała. 

Druga z dziewczyn w dokumencie opowiada o tym, że zmuszana jest do odgrywania bardzo brutalnych scen kończących się jej wymiotami. W tych scenach jednocześnie na różne sposoby uprawia z nią seks kilku mężczyzn, pojawia się bicie. Kiedy kamerzysta pyta ją o to, jak się czuła podczas tej sceny, ona odpowiada, że ok., przecież jestem aktorką, a aktorki odgrywają różne sceny. Z kolei ukryta kamera pokazuje ją, gdy płacze rzewnymi łzami i mówi do swojej koleżanki, że nigdy więcej jej do tego nie zmuszą. I odchodzi z pornobiznesu. 




Rozmawiała: Iwona Duszyńska




CDN...



Magdalena Kleczyńska -  specjalista interwencji kryzysowej, doradca rodzinny i psychologiczny z 12-letnim doświadczeniem pracy. Na co dzień związana z Katolicką Poradnią Rodzinną w Bochni. Od 19 lat działa w Ruchu Czystych Serc, gdzie prowadzi regularne wykłady i konferencje na temat budowania więzi. Autorka książki „Obdarowani sobą. Sztuka budowania więzi”. Prywatnie od 12 lat żona Darka, mama 3 dzieci: 10-letniej Emilki, 6-letniego Stasia i 4-letniej Karolinki. W wolnych chwilach uczy się, studiuje, czyta i rozmawia z przyjaciółmi. Lubi długie spacery po lesie, medytację i kontakt z naturą, ćwiczenia fizyczne, a zwłaszcza bieganie. Interesuje się szczególnie budowaniem i wzmacnianiem więzi w małżeństwach. Nie może żyć bez kontaktu z Jezusem, ukochaną rodziną, no i bez kawy.


Kontakt do Magdy:

Tel. 793-062-007